środa, 25 września 2013

Dzien 14: zbyt duzo szczescia moze zabolec

Pierwszy dzien poswiecony w calosci na plazowanie przed nami. Nie spieszac sie, wstalismy o dosc rozsadnej godzinie, czyli kolo 10.30 i wlasciwie od razu ruszylismy na sniadanko. Jako ze zatrzymalismy sie w duzym kurorcie, nie odczuwalismy potrzeby dalszego smakowania tajskich potraw. Poszlismy wiec w kierunku plazy pieszo a sniadanko zjedlismy w zwiazku z tym w SubWay'u. Taka pyszna kanapka marzyla nam sie juz od kilku dni. Nie twierdze oczywiscie, ze tutejsze jedzenie nie jest dobre. Wrecz przeciwnie, jest niesamowite, lecz czasem odzywaja sie stare londynskie nawyki :)
Dalej zwawym krokiem pospieszylismy dalej, nie mogac doczekac sie juz lezenia plackiem na plazy.
Popelnilismy tego dnia jedno z najwiekszych glupstw podczas calego wyjazdu - nie posmarowalismy sie kremem... Nie myslac jednak zupelnie o tym, rozlozylismy nasze reczniki na piasku i padlismy na wznak obserwujac turystow na parasailingu (paralotnia przyczepiona do lodki). Plaza podczas przyplywu miala jakis metr szerokosci, a ze woda zmierzala caly czas w naszym kierunku, po chwili zostalismy zaskoczeni fala. Wszystko bylo mokre. Postanowilismy przeniesc sie w zwiazku z tym na pobliskie lezaki, za ktore cos tam trzeba bylo zaplacic. Cena znosna bo chyba kolo 10zl od osoby.
Co tu pisac? Lezelismy tam dobre 4 godziny, z czego polowe czasu opatuleni recznikami, kiedy to juz zdalismy sobie sprawe z tego jak bedziemy cierpiec i w nocy, i nastepne kilka dni.
W koncu jednak zglodnielismy wiec wybralismy sie na zarcie, tym razem zamowilismy sobie pizze, ktora byla calkiem dobra. Mielismy jeszcze nadzieje, ze wrocimy na nasze lezaczki, ale patrzac na kolor naszej skory, stwierdzilismy ze to kiepski pomysl. Wrocilismy wiec do naszego guesthouse'a i starajac sie miec jak najmniejszy kontakt z czymkolwiek, co moglo dotknac naszej skory, polozylismy sie na lozku zaczynajac cierpiec. To byla jedna z tych bardziej bolesnych nocy.

1 komentarz: